Za ukrywanie skandali pedofilskich księży wini się kościół.
Duchowni dopuszczający się wykorzystywania seksualnego ministrantów byli
przenoszeni do innej parafii, gdzie również dokonywali podobnych czynów. Tylko
nie zauważa się jednej rzeczy- Kościół nigdy nie przetrzymywał w swoich
pomieszczeniach (np. klasztorze, plebanii innego kościoła) księdza ściganego
listem gończym. To rodzice w ogóle nie zgłaszali przestępstw, mimo, że o nich
wiedzieli. Skoro więc rodzice wyżej od dobra ich molestowanego dziecka stawiali
dobro księdza pedofila, władze kościelne również uznały, że ochrona należy się
dla sprawcy a nie ofiary i sprawę lepiej wyciszyć. Tuszując aferę kierował się
względami ekonomicznymi: skandal mógłby spowodować, że część wiernych odeszłoby
z parafii, co automatycznie przełożyłoby się na spadek jej dochodów: z tacy, z
kolędy itp. Motywacji władz kościoła nie da się w żadnym stopniu zaakceptować.
Tym niemniej ministrant był dla proboszcza emocjonalnie obcą osobą, natomiast
samo tuszowanie jeżeli miało chronić czyjś autorytet- to kościoła jako
instytucji, a nie konkretnego księża-pedofila. Rodzice zaś nie ujawniali sprawy
wyłącznie dlatego, że od swojego dziecka wyżej cenili zboczeńca- bo był
księdzem. Tamte lata różniły się od obecnych: pedofilii nie napiętnowało się
tak mocno jak teraz, a duchowni mieli autorytet nie ze względu na jakąś
szczególną postawę moralną a tylko dlatego, że byli duchownymi. Czasy się
zmieliły i dzisiaj nie zdarza się, żeby rodzice nie zgłaszali przypadków
napastowania ich dziecka przez księży a samymi zboczeńcami w sutannach gardzi
się tak jak innymi pedofilami. Jednak nadal trwa inna zmowa milczenia- kiedy
sprawcą wykorzystania jest partner matki. Społeczeństwo domaga się linczów na
pedofilach, pomiata nimi, cieszy się z gwałtów stale dokonywanych w
więzieniach. Na pedofilach, ale wyłącznie obcych. Gdy natomiast molesterem jest
własny ojciec (ojczym) dziecka matki prawie nigdy nie zawiadamiają organów
ścigania. W reakcji emocjonalnej odrazy prawdziwa jest wyłącznie nienawiść
wobec pedofila. Natomiast motywacja niesienia pomocy dziecku jest mniejsza niż
władza nad nim. Nienawiść do pedofili nie ma zatem
żadnego związku z odrazą do krzywdzenia dzieci. Wynika jedynie ze społecznej
degradacji i stanowi kolejny przejaw megalomanii dorosłych. Nienawiść ta jest
pochodną trzech czynników: ogólną potrzebą megalomanii, przejawiającą się w
relacjach we własnym społeczeństwie otwartym, stale okazywaną wobec dzieci
pogardą spowodowaną przekonaniem o własnej wyższości oraz kłamliwą
racjonalizacją tej pogardy, według której zamienianie życia niepełnoletnich w
totalitaryzm, wyrażający się we wszystkich opisanych przejawach niszczenia godności i wolności
niepełnoletnich odbywa się dla ich dobra. Wszelkie zachowania rodziców wobec
dzieci, określane jako wychowawcze mają w ich świadomości motywację ochronną, w
rzeczywistości zaś- władczą, przemocową. Pedofile najpełniej zaspokajają u
dorosłych potrzebę wyższości do zdegradowanej społecznie grupy, a jej emocjonalną
racjonalizację stanowi obowiązek ochrony dziecka przed krzywdą. Druga motywacja
nie może być realizowana w sprzeczności z pierwszą. Jeśli więc sprawcą
pedofilii jest osoba obca- społeczeństwo dorosłych zachowuje się wobec niego
skrajnie agresywnie. Gdy jednak sprawa pedofilii dotyczy najbliższego partnera
albo autorytetu uznawanego przez siebie lub w określonej grupie społecznej:
dyrektora „Polskich słowików”- wśród rodziców chórzystów, Romana Polańskiego-
wśród filmowców- dorośli kosztem dziecka chronią partnera lub autorytet. Pedofile są dopiero rozliczani, kiedy przestają być społecznym autorytetem.
Tak stało się z pedofilami w sutannach- w czasach gdy duchowieństwo utożsamiano
z autorytetem kościoła, ich przestępcze czyny przez rodziców molestowanych
chłopców nie były zgłaszane na policję, a obecnie już są. Przedkładanie władzy
nad dobro dziecka stanowi także przyczynę dla której zwykły człowiek nienawidzący
pedofili pozwala swojemu życiowemu partnerowi-pedofilowi na gwałcenie własnego synka lub córeczki. Dorośli postępują tak, bo ich psychika
jest ukierunkowana na demonstrowanie swojej wielkości, a relacja wychowawcza
najpełniej służy realizacji tej potrzeby. Rodzice mogą wyłącznie zmieniać życie
dzieci. Natomiast Psychopaci Własnej Wielkości na pewno nie pozwolą dzieciom
zmieniać ich życia. Dlatego w sytuacji gdy sami układają relacje intymne ze
zboczeńcem bez większych wyrzutów sumienia zgadzają się znienawidzonemu w
innych warunkach pedofilowi na rujnowanie psychiki urodzonemu przez siebie
dziecku. Odraza do molestowania dzieci jest więc fałszem motywacyjnym, służącym dorosłym do zaspokajania własnych żądz przemocowych. Zdziczała agresja pojawia się u nich do zupełnie obcego człowieka, z powodu
skrzywdzenia dziecka, którego w ogóle nie znają, natomiast molestowanie
swojego dzieciątka przez partnera, nawet nie prowadzi do rozpadu ich związków. Wola niesienia pomocy skrzywdzonemu dziecku co prawda istnieje, ale jest podporządkowana monstrualnej potrzebie władzy dlatego sytuacje, które z nią kolidują np. konieczność złożenia zawiadomienia na własnego partnera łatwo prowadzą do jej wygaszenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz